4 maj 2010

My name is… chickmama

Kiedy rodzi się dziecko, całe promieniejemy. Jesteśmy piękne, bo jesteśmy szczęśliwe, spełnione. To waśnie ten wewnętrzny blask, jaki bije w oczy wszystkim dookoła sprawia, że jesteśmy chick, mimo faktu, że nasze „zewnętrzne” pozostawia wiele do życzenia (ale to błyskawicznie się zmieni :)) .
Gdy urodziła się moja dzidzia, świat wywrócił się do góry nogami. Bardzo obawiałam się tej zmiany. Szczerze mówiąc, nie chciałam jej. Jednak po kilku tygodniach pełnienia tej wdzięcznej roli wiem, że nic nie daje takiej siły, odwagi, chęci do działania i pewności siebie jak bycie mamą. Macierzyństwo rozbudza instynkt, wyostrza zmysły, daje poczucie spełnienia, uczy odpowiedzialności, obowiązkowości, troski. Dzięki tym i wielu innym umiejętnościom wiem, że dzielnie stawię czoła problemom i z łatwością pokonam wszelkie przeciwności losu z rogalem na twarzy. Wiem, że jestem niezła chick.
Bo według mnie chick (z ang. w wolnym tłumaczeniu laska) to nie tylko rozkładowa piękność, na widok której ślini się płeć brzydka. Chick kryje się w nas.
Ja, chickmama, żyję w zgodzie ze sobą, kocham siebie tak mocno, jak swoje maleństwo, uwielbiam domowe obowiązki, które sprawiają mi niesamowitą radość, ponieważ zawsze staram się dostrzegać w nich tylko tę dobrą stronę np.: odkurzanie - kalorie out, gotowanie obiadków swojemu mężczyźnie – bezcenny widok zajadającego się Misia oraz późniejsze: och było pyszne :)!
Chickmama śledzi trendy, bo uwielbia wyglądać modnie i ma fioła na punkcie szmatek..
Mając na myśli ciuszki, wyznaję zasadę im więcej i taniej, tym lepiej. Stąd moja fascynacja lumpami.
Tu pozwolę sobie na małą dygresję:
Lumpy to miejsce, gdzie oprócz ciuchów można dodatkowo nabyć wiele umiejętności, np. łowcy detektywa (wyszukiwanie ciuszkowych perełek w materiałowych stosach), obserwatora (przyglądanie się „grzebiącym” sąsiadkom, co wynajdują, by następnie rzucić się susem na odłożone przez nie rzeczy). Można również wcielić się w różne postacie i pobyć przez chwilę np. poszukiwaczem skarbów.
Dlatego żądna przygód i szmatek oczywiście, bardzo często tam ląduje, no bo jak tu nie skorzystać z takiej zabawy za psie pieniądze i dodatkowo obłowić się w unikalne ubranka?
Chickmama chętnie zdobywa prócz ciuszków, nowe umiejętności, rozwija swoje zdolności oraz zainteresowania np. uczy się piec ciasteczka dla swojego mężczyzny (drogie czytelniczki, jeżeli znacie przepisy, które uwiodły kubki smakowe Waszych mężczyzn, piszcie! Też chętnie spróbuję. Stwórzmy wspólnie listę skutecznych afrodyzjaków! :)
Podsumowując: Chickmama spełnia się w swoich pasjach i kocha to, co robi, wkładając w to całe serce, dzięki czemu osiąga spektakularne efekty w postaci: dobrego samopoczucia, uśmiechu na twarzy swojego misia pysia i wielu wielu innych, nawet najdrobniejszych sytuacji, które wprawiają ją w doskonały nastrój. A samopoczucie jest podstawą do działania więc nauczmy się dostrzegać same superlatywy nawet w trywialnych, codziennych czynnościach. Bądźmy chick od zaraz, to nic trudnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz